Powinienem chyba przyjąć to za normę, że zdjęcia, które najbardziej mi się podobają, udaje się zrobić w najmniej oczekiwanym miejscu i o najmniej oczekiwanym czasie. Wybrałem się do Parku Oliwskiego, żeby sfotografować jesień, a skończyło się (jak ostatnio zaskakująco często) na fotografowaniu ptaków.
Mewa jaka jest, każdy widzi. Do parku jeszcze się pewnie w tym roku wybiorę, jak zdąży nabrać więcej kolorów. Póki co mam wrażenie, że natura szaleje. Drzewa na czubkach są już prawie bez liści, a te u dołu nie zdążyły jeszcze pożółknąć. Tymczasem liczę się coraz bardziej z tym, że może jeszcze w tym miesiącu trzeba będzie założyć zimówki ;).
Mewa jaka jest, każdy widzi. Do parku jeszcze się pewnie w tym roku wybiorę, jak zdąży nabrać więcej kolorów. Póki co mam wrażenie, że natura szaleje. Drzewa na czubkach są już prawie bez liści, a te u dołu nie zdążyły jeszcze pożółknąć. Tymczasem liczę się coraz bardziej z tym, że może jeszcze w tym miesiącu trzeba będzie założyć zimówki ;).
Piękna!!!
OdpowiedzUsuńKrzychu, od jakiegoś czasu śledzę Twojego bloga i naprawdę z przyjemnością do niego zaglądam. A mewa jest po prostu debest.
OdpowiedzUsuńHej, fenks! Miło przeczytać :)
OdpowiedzUsuń