czwartek, 24 listopada 2011

Narracje 2011


Więcej informacji tutaj.

niedziela, 13 listopada 2011

Stoicki spokój...

      Na Gdańską Paradę Niepodległości poszedłem zachęcony jej coroczną popularnością i niezwykłą okazją, jaką stwarza do robienia zdjęć. Trzeba uczciwie przyznać - było fajnie. Dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy osób (zależnie od źródła), w większości albo przebranych albo przynajmniej z czymś biało - czerwonym, naprawdę robi wrażenie. Takiego kwasu jak w Warszawie nikt na szczęście nie zrobił, ale w kluczowym momencie politycy nie omieszkali przypomnieć komu w ich mniemaniu zawdzięczamy to, że jest pięknie i ładnie, a Polska jest w budowie. Dla mnie w jednej sekundzie cały czar Parady prysnął. Większość z uczestników miało mówców w głębokim poważaniu i tylko rzymscy rycerze z faktorii w Pruszczu Gdańskim, zdawali się zachowywać w obliczu tej sytuacji stoicki spokój.

niedziela, 23 października 2011

Zima idzie

       Wbrew temu co mówią w prognozie pogody uważam, że idzie zima. Zacząłem karmić sikorki, lada dzień zmienię opony na zimówki i tylko jeszcze przez jakiś czas najgrubszej kurtki nie założę, bo nie lubię.

sobota, 8 października 2011

Mekka

       W sumie to Sopot. Ale ten, jest u nas w kraju swego rodzaju turystyczną Mekką. Stąd też wybrałem się na sopockie molo, celem uchwycenia co ciekawiej prezentujących się jesienną porą wczasowiczek. Wczasowiczki, owszem były, ale żadna nie wyróżniała się specjalnie spośród tłumu. Wyróżniały się za to wróble zwyczajne (Passer domesticus), które dodatkowo darzę dużym sentymentem.

sobota, 1 października 2011

Zabawki dużych chłopców

       Szacunkowy koszt? - 30 000 zł
       Utrzymanie? - nie mam pojęcia.
       Ilu laskom na molo miękną kolana? - prawie wszystkim ;o).

Ambroży

       Dopiero, kiedy jakiś czas po wprowadzeniu się zaczęły budzić mnie dziwne piski, zorientowałem się, że są. Później zauważyłem, że ktoś je karmi. Koty. Pół dzikie – pół udomowione, mieszkają albo pod klatką schodową, przy wejściu do osiedlowego klubu albo u swoich „właścicieli” na pierwszym piętrze. Oba wydawało by się, strachliwe. Ale nie – dzisiaj dopiero zorientowałem się, że istnieje jakaś hierarchia. Wygląda na to, że rządzi ten czarny – Ambroży. Ambroży swego pręgowanego kumpla rozstawia po kątach i to wtedy usłyszeć można owe piskliwe dźwięki. Poza tym wydaje się być kotem całkiem sympatycznym. Przez większość dnia siedzi na dachu od wejścia i obserwuje świat.
       I najważniejsze. Ambroży ma właścicielkę. Kiedy leje pręgowanego, ona wychodzi na balkon i krzyczy: „Ambroży! Wracaj do domu!”. Ambroży podkula ogon i wraca…

niedziela, 18 września 2011

Chłopaki! Samolot leci!

       No i leciał. Wizzair chyba ;o). A surykatki bardzo wdzięcznymi obiektami do fotografowania są i basta!

Podobno zdarza się tylko raz

       Chodzi oczywiście o miłość. Jeżeli zwierzęta czują choć trochę podobnie jak my, to te dwa zdjęcia, w moim mniemaniu, obrazują ją prawie w całej pełni. Tak mi się zebrało na romantyczne konkluzje, a co! ;o)

środa, 7 września 2011

kruk (Corvus corax)

       Jest podobno najinteligentniejszym z ptaków występujących na świecie. Spośród wszystkich, ma najlepiej rozwinięte fragmenty mózgu odpowiadające za kojarzenie faktów i abstrakcyjne myślenie. Dzięki temu umie łączyć elementy zdobytej wcześniej wiedzy, by rozwiązać nowy problem. Co więcej, już od najdawniejszych czasów kruk uważany był za symbol inteligencji i spostrzegawczości.

       Trudno nie dostrzec wszystkich tych cech w osobniku sfotografowanym na toruńskim rynku tym bardziej, że traktując fontannę z Pomnikiem flisaka jak wodopój, niespecjalnie przejmował się otaczającym go tłumem turystów i natrętnym fotografem.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Poduszkowce

       Od zawsze fascynowały mnie tzw. Poduszkowce. Nie jest to termin powszechnie używany, ale w moim mniemaniu aż za dobrze obrazuje charakter owego zjawiska. Poduszkowcami mianowicie zwę ludzi, którzy oparci o poduszkę leżącą na parapecie okna (atrybut niezbędny każdemu poduszkowcowi) oglądają to wszystko, co się poza nim dzieje i spędzają na tym sporą część dnia. Nie zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, nie oceniam, ot tak po prostu fascynuje mnie to zjawisko. I chyba uszyję sobie taką poduszkę. Ot tak dla zrozumienia, w czym rzecz.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Tak wiem, że się powtarzam...

       Mewa śmieszka byłą już bohaterką tego bloga. Dla usprawiedliwienia dodam więc, że ta poprzednia była w szacie spoczynkowej. Powyższa natomiast, sfotografowana w Szwecji, nosi szatę godową.

czwartek, 28 lipca 2011

środa, 27 lipca 2011

Owca

       Owce podobno potrafią nie tylko rozpoznawać i zapamiętywać pyski innych owiec, ale również twarze ludzi (także z profilu). Zdarza się również, że tęsknią za długo niewidzianymi osobnikami. Jak dowiedli Brytyjscy uczeni z Babraham Institute w Cambridge, zwierzęta te rozpoznają około pięćdziesięciu różnych pysków i mogą je pamiętać przez ponad dwa lata. Po tym czasie, podobnie jak ludzie owce wiedzą, że dane zwierzę jest znajome, chociaż nie pamiętają, skąd się znają. Zdaniem tych samych uczonych zwierzęta mogą się przywiązywać nie tylko do członków stada, ale także do pasterzy, a co więcej - tęsknić za nimi.
       Ta konkretna zatem prawdopodobnie mnie zapamiętała. Tak przynajmniej myślę, bo po jakiś piętnastu minutach zniecierpliwiona moim nadmiernym zainteresowaniem, poszła w długą. Cierpliwych zachęcam do znalezienia, jaki to gatunek. Mi się nie udało.

sobota, 11 czerwca 2011

Szukam sponsorki ;o)

       Ewentualnie może być i sponsor. Sęk w tym, żeby zafundował mi wyjazd do Anglii, czy gdziekolwiek tam jeszcze odbywają się zawody w skokach przez przeszkody z prawdziwego zdarzenia. Te w Sopocie, chociaż zorganizowane z dużym rozmachem, nie powaliły mnie na kolana. Może po prostu sam obiekt wymaga odświeżenia, może i pora była dość wczesna, może nie były to konkursy finałowe, ale pustki na trybunach i wśród towarzyszących atrakcji nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Za to amazonki tak ;o). Po nieco więcej zdjęć zapraszam do galerii.

sobota, 4 czerwca 2011

Dla kogoś na pewno będą zdrowe ;o)

       Chodzi naturalnie o wakacje i program "Zdrowe Wakacje" zainaugurowany pokazem ratownictwa. Dla mnie w każdym razie, początek nie zapowiada się różowo. Do teraz nie mogę pozbyć się piasku z lewego oczodołu. A spiker uprzedzał, żeby zasłaniać oczy jak Eurocopter będzie lądował i startował. Ale nie - człowiek uparty, poszedł robić zdjęcia. No i teraz mam co chciałem. Nie wystarczyły mi te robione z molo, więc podszedłem bliżej. Efekt zdjęciowy - każdy widzi a z tego, że cały czas mrugam okiem będę musiał się tłumaczyć pewnie większości kobiet, na które dziś spojrzę ;o)

niedziela, 15 maja 2011

Gdyby nie hałas

       No właśnie. Gdyby nie on, pewnie nie dowiedział bym się o odbywających się w Gdańsku obchodach 20 lecia Straży Granicznej. Obchody obchodami, ale już od chyba miesiąca, z częstotliwością co kilka dni, nad moim miejscem pracy nieźle hałasował śmigłowiec. Rzecz zdarza się co prawda od czasu do czasu, ale tym razem było inaczej. Latał wyjątkowo nisko i zdecydowanie zbyt często. Krótko mówiąc - był upierdliwy. Nie mogłem więc mu odpuścić i na jakieś 15 minut odwiedziłem wspomniane obchody. Z perspektywy pilota to chyba całkiem trudne zmieścić się w wąskim gardle nad Motławą i dodatkowo podjąć z wody zrzuconych tam wcześniej twardzieli. Szacun! ;o)

Nie taka MILICJA straszna...

       ... jak ją malują. Przynajmniej w Noc Muzeów. Dzięki inwencji pracowników Europejskiego Centrum Solidarności nikt z mniej więcej tysięcznego tłumu czekających przed wejściem na wystawę nie zmarzł i co najważniejsze nie nudził się. Bezpieczeństwa oczekujących pilnowali funkcjonariusz Milicji z watą cukrową zamiast białej pały, Marysia rodem z "Poszukiwany, poszukiwana" rozdawała opadającym z sił cukier w kostkach, kierownik sklepu zapewniał projekcje co śmieszniejszych kronik filmowych, a ochocze dziewczyny w strojach z epoki zapewniały oprawę muzyczną.


piątek, 8 kwietnia 2011

mało SPEKTAKULARNE WYDARZENIE...

       Mimo wszystko, coś jednak w tej spektakularności jest. W końcu poszedłem na wodowanie statku "Vestland Insula", podobnie jak kilka setek innych osób w wieku od 3 do pewnie 83 lat, a przecież wiało, lało i było koszmarnie zimno.

       Spodziewałem się bardziej widowiskowych scen - butelki szampana, kłębiących się fal zalewających nabrzeże... A on po prostu się zsunął.

niedziela, 13 marca 2011

Chyba każdy lubi być przyjemnie zaskakiwany...

       Przyjemność ta jest nawet podwójna, kiedy można się nią z kimś podzielić. Tak też było i tym razem. W skutek starannie zaplanowanej niespodzianki, mającej pewne znamiona nadzwyczaj przyjemnego spisku ;o), znalazłem się w Sztokholmie. Stolica Szwecji w swej zimowej szacie wydała mi się trochę surowa, trochę senna ale przede wszystkim magiczna. Jest w jej krajobrazie coś, co skutecznie kusi by wrócić tam raz jeszcze, latem. Mam nadzieję, że się uda ;o). A póki co – raz jeszcze Dziękuję!

wtorek, 8 marca 2011

wtorek, 1 marca 2011

Zaległości, zaległości...

       No i stało się. Luty, bez zamieszczenia choćby jednego postu, minął jak z bicza strzelił. A obiecałem sobie, że przynajmniej raz w miesiącu coś wkleję i napiszę. Z jednej strony nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć (czego w sumie żałuję), ale z drugiej czas poświęcałem na zajęcia równie przyjemne, czasem nawet przyjemniejsze ;o). Czując się więc winnym zaniedbania postanowiłem odgrzebać trochę starszych zdjęć.

       Tej zimy pierwszy raz w życiu miałem czas i możliwość oglądać morze w prawdziwie zimowej krasie. I niekoniecznie chodzi mi o zamarzanie samej wody, ale bardziej o to, co dzieje się na brzegu. Piasek robi się twardy (więc łatwiej się po nim chodzi), wyrzucone przez morze kłody drewna wyglądają jak duże lukrowane ciastka, a wszędzie gdzie się da i docierają fale, tworzą się ogromne i wyjątkowo fantazyjne w swym kształcie sople. I chociaż to wszystko zrobiło na mnie spore wrażenie, czekam jednak na wiosnę. Chociaż za oknem nic nie wskazuje by się zbliżała ja wiem, że jest tuż tuż ;o). Mróz w tym roku już mi się znudził, ale wycieczki po zimowej plaży polecam.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Erithacus rubecula, rudzik zwyczajny, raszka

       Panie i panowie, przed Państwem Erithacus rubecula, rudzik zwyczajny, zwany też raszką. Mieszkaniec wielu europejskich lasów, parków i starych ogrodów. Ten konkretny zaszczycił nas swoim towarzystwem pewnego styczniowego przedpołudnia w St James's Park w Londynie. Przysiadł na płotku odgradzającym ścieżkę od trawnika nad jeziorem i przyglądał się nam uważnie, nie zdradzając najmniejszych oznak strachu czy zawstydzenia. Wypinał dumnie pomarańczową pierś, jakby czekając na to, by ktoś go sfotografował. W końcu jednak odleciał a my już nigdy nie dowiemy się, jakie sekrety mógłby nam zdradzić i czy przypadkiem nie pomógłby nam znaleźć klucza do jakiegoś tajemniczego ogrodu. M.S.